Powrót do korzeni

Czyli Krystyna Siesicka. Kiedyś chłonęłam jej powieści w szaleńczym tempie i z wielką przyjemnością: od komicznego, ale jakże prawdziwego Fotoplastykonu, przez ukochane Jezioro osobliwości, aż po bardziej współczesną Dziewczynę Mistrza Gry, do której wracałam niezliczoną ilość razy. A potem – wstyd – zupełnie zapomniałam. Przyszły inne książki, inne problemy – i zapomniałam. Do wczoraj. W Miasteczku Literackim, na stoisku wydawnictwa Akapit Press, dojrzałam dużo, dużo starszych i nowszych powieści Siesickiej. Wieczorem nastąpił więc lekturowy powrót do korzeni. 


Powieści, których akcja toczy się w małym środowisku związanym z jakimś miejscem gastronomicznym (barem, kawiarnią, pubem itd.), mają z reguły pewien czar, któremu trudno się oprzeć. Może dlatego, że większość z nas po prostu lubi jeść…Ale też pewnie dlatego, że lubimy historie o ludziach stanowiących jakąś wspólnotę, o silnych więziach, które potrafią połączyć początkowo obce osoby.

W Trzynastym miesiącu poziomkowym takim miejscem jest prowadzony przez Gustawa i Toma „Przydrożny barek”. Skupione wokół niego eklektyczne towarzystwo pozornie niewiele ma ze sobą wspólnego: starsze panie, młodzi panowie, licealistki i aktorki charakterystyczne…A jednak przychodzą tam codziennie, rozmawiają, razem przeżywają problemy: i to wcale nie utopijne i bajkowe: oto ktoś podkłada w okolicy ładunki wybuchowe – np. w szkole, której dyrektorką jest Małgorzata. To w ogóle ciekawa postać – początkowo zamknięta w sobie, boleśnie to zamknięcie odczuwająca, z wiarygodnym rysem psychologicznym. Jest też w powieści piękny, smutny (może dlatego piękny?) wątek miłosny, są ludzkie frustracje, przywary, małe i duże słabości. Jest więc Trzynasty miesiąc poziomkowy prawdziwą opowieścią o prawdziwym świecie. A że kończy się dobrze? W końcu nikt nie powiedział, że dobre zakończenia istnieją tylko w bajkach!

Nieco bardziej idylliczną scenerię rysuje Siesicka w Gorzkich słodkich pocałunkach. Miejscem akcji jest bowiem małe, sielskie miasteczko, gdzie każdy każdego zna i (prawie) każdy (prawie) każdego lubi. Pojawienie się w miasteczku obcej młodej dziewczyny wnosi więc zamieszanie w życie tegoż, najwięcej jednak zamieszania wywołuje w życiu narratorki – starszej pani, prowadzącej staromodny sklep pasmanteryjny. Obecność Żanety – jak się okaże, wcale nieprzypadkowa – staje się pretekstem do ukazania skomplikowanej mozaiki rodzinnych relacji, sympatii i antypatii, które autorka przedstawia z wielu perspektyw, dzięki przeplataniu narracji pierwszoosobowej z treścią e-maili rozsyłanych między zainteresowanymi. Jest w tej powieści młodzieńczy bunt – ale nagle widzimy, skąd on się bierze, jaka jest jego geneza. Są świetne scenki rodzajowe i pięknie napisane dialogi. Jest dużo ciepła, komizmu, pięknej polszczyzny. I wreszcie – dużo miłości.

Obie książki – niby dla młodzieży, ale chyba każdy dorosły też w nich siebie odnajdzie – stoją na naszych półkach. Serdecznie zapraszamy do lektury: może w ramach odkrywania nowego, może wspomnieniowo? FiKa mocno poleca! Szczególnie, że w obu powieściach występują koty:).

Dodano do koszyka.
0 produktów - 0,00