Papierowy Yoda kontratakuje

Smutny fakt nr 1: nie oglądałam „Gwiezdnych wojen”. Przynajmniej nigdy w całości, do końca i świadomie. Smutny fakt nr 2: to się prawdopodobnie nie zmieni. Ale serię Toma Anglebergera o papierowych pacynkach rodem z filmów Lucasa, wpływających na życie pewnego amerykańskiego gimnazjum, chłonę z prawdziwą przyjemnością.

Na razie w Polsce wydawnictwo Media Rodzina opublikowało dwie części cyklu: Dziwny przypadek papierowego Yody i Darth Papier kontratakuje. W planie są kolejne – oby, bo – mimo że książki teoretycznie przeznaczone są dla nastolatków – można się prawdziwie uzależnić.

A więc nie tak dawno temu, w pewnym nie aż tak przecież odległym gimnazjum w USA…jest sobie szóstoklasista Dwight. Z reguły przesiaduje we własnoręcznie wykopanych w ogródku dołkach, kontemplując otaczający go świat. Przynajmniej tak sądzą jego koledzy i koleżanki, bo z Dwightem nigdy nic nie wiadomo…Szczególnie, kiedy zakłada na palec zrobioną metodą origami pacynkę Yody i głosem tegoż wieszczy rówieśnikom przyszłość. Rozwiązuje tym samym ich liczne, mniej i bardziej poważne, problemy. Jeden po drugim koledzy zaczynają wierzyć w przedziwną moc papierowego Yody (książka stylizowana jest na archiwum, mające służyć zbadaniu prawdziwości Yody i jego mocy właśnie), nie zmienia to jednak faktu, że Dwight nadal uchodzi za dziwaka i „frajera”. No bo jak wytłumaczyć fakt, że pomaga innym, a sam sobie pomóc jakoś nie potrafi?

Powieść Anglebergera odznacza się cudownym poczuciem humoru, wzbogaconym rysunkami, które nierzadko są nawet śmieszniejsze niż sam tekst. Nie jest jednak tylko zabawną, acz łatwą do zapomnienia książeczką dla młodzieży. Motyw Dwighta jako osobnika wyrastającego poza pewne ramy to temat uniwersalny – w końcu pewnie w każdej szkole, jeśli nie w każdej klasie, spotkamy dzieciaka, którego nie da się łatwo zdefiniować, zaszufladkować, okiełznać. Papierowy Yoda nie przynosi jednocześnie cukierkowatego rozwiązania w stylu: wszyscy pokochali Dwighta i żyli długo i szczęśliwie. Dla mnie najcenniejsze w tej opowieści jest to, że główny bohater wcale się nie zmienia. Najwyraźniej dobrze mu z tym, jaki jest, i nie zamierza podporządkowywać się tłumowi, a już na pewno nie Harvey’owi, który w drugiej części cyklu postanawia zdominować Dwighta jego własną bronią i zaczyna nosić na palcu papierowego Dartha Vadera…

Wartościowa, a przy tym zabawna i oryginalna – taka jest seria Toma Anglebergera. No i – last but not least… – Alleluja! Współczesna powieść dla i o amerykańskich nastolatkach, 

w której nie ma wampirów! Już sam ten fakt może skłonić do lektury:).

Dodano do koszyka.
0 produktów - 0,00