Ku pokrzepieniu serc

Długo wyczekiwany, w wielu domach – wręcz upragniony. Dziewiętnasty tom Jeżycjady Małgorzaty Musierowicz od kilku dni jest już na księgarnianych półkach. Czy warto było czekać z utęsknieniem? Wnuczka do orzechów może bawi odrobinę mniej niż wiele poprzednich części cyklu, niezmienne jednak są wzruszenia i nastrój refleksji. I to, niestety, często jest smutna refleksja o kondycji współczesnego człowieka. Ma jednak swoją przeciwwagę – kolejny raz autorka próbuje przekonać czytelnika, że, mimo wszystko, warto być idealistą w tym cokolwiek smutnym świecie.


Wiele jednak zmian zachodzi w rzeczywistości Borejków: przede wszystkim akcja powieści nie toczy się na legendarnych poznańskich Jeżycach – ba! wobec rewolucji, nazwijmy to, remontowo-budowlanej, jaka przetacza się przez miasto, pod znakiem zapytania staje sens mieszkania w wiadomej dzielnicy. Miejsce, które już pokoleniom czytelników kojarzy się z rodziną głównych bohaterów, traci powoli swój magiczny wymiar – i to faktycznie w kontekście całego cyklu jest rewolta dość potężna. Trzeba jednak powiedzieć, że powieść bynajmniej na tym nie traci – pojawia się nowe otoczenie, a co za tym idzie – nowi bohaterowie i nowe możliwości fabularne. Ida Borejko bowiem, urażona spekulacjami o domniemanym swym klimakterium, udaje się odreagować złość, biegając po podmiejskich lasach, ulega tam drobnej kontuzji i ląduje w wiejskim gospodarstwie, zamieszkanym przez siedemnastoletnią Dorotę i jej dwie babcie. Jednakowoż bohaterem – choć epizodycznym – którego nie można nie polubić jest dla mnie przede wszystkim sąsiad, pan Chrobot, osobnik o specyficznym podejściu do higieny i zdrowego trybu życia, przy tym jednak dobroduszny i posługujący się niezwykle sprawnie gwarą wielkopolską – sama radość czytania i tłumaczenia sobie samemu, co też „bohater miał na myśli”.

Jest – rzecz jasna – wątek uczuciowy: Ida, widząc w Dorocie wzór cnót wszelakich, prowadzi szeroko zakrojone działania bojowe, dzięki którym dziewczę mogłoby zostać synową siostry jej, Gabrysi, bo i Ignaś – teraz już student historii sztuki – do wiejskiej chałupy zawitał. Ale los swoje wie i ma dla młodych bohaterów nieco inne plany, których, oczywista, nie zdradzimy. Trzeba jednak powiedzieć, że opowieść jest dużo bardziej wiarygodna, a bohaterka zdecydowanie bardziej sympatyczna niż w poprzednim tomie; zaiste, szczera i bystra Dorota stanowi miłą odmianę po zmanierowanej McDusi…A kto od dawien dawna kibicuje Józinkowi (rzec by już teraz wypadało – Józefowi, jako że właśnie zdał ów maturę), ten się zdecydowanie Wnuczką do orzechów zachwyci.

Świat nie idzie może w najbardziej pożądanym przez Borejków kierunku, ale ci pozostają sobą: inteligencki, a zarazem ciepły dom będzie domem przecież niekoniecznie tylko na secesyjnych Jeżycach. Będzie domem, do którego chce się wracać, nawet jeśli przeniesie się sprzęty i meble. Musierowicz niezmiennie mówi: dom to ludzie, to uczucia, które ich łączą, więzy silniejsze niż odległość geograficzna czy upływ czasu. I po raz kolejny daje przykład, że warto pielęgnować w sobie dobro – choćby wszystko wokół do tego zniechęcało. Wnuczka do orzechów to wyborna lektura na te zimne i ponurawe dni, a więc gorąco polecamy!

Dodano do koszyka.
0 produktów - 0,00