Christie powraca?

O przywróceniu światu genialnego bohatera kryminałów Agaty Christie, Herculesa Poirota, był głośno w świecie literackim od dłuższego czasu – przy pełnej aprobacie spadkobierców pisarki uczyniła to angielska twórczyni Sophie Hannah. Opublikowane niedawno Inicjały zbrodni są więc literackim fenomenem – niemal 40 lat po wydaniu ostatniej książki, której bohaterem był mały Belg, wraca on do swoich czytelników cały, zdrowy i z jak zawsze świeżym umysłem. 


Nie mniejszym fenomenem jest jednak fakt, że książka niejako „zawisła w próżni” – uważnym czytelnikom prozy tak Christie, jak Sophie Hannah nie będzie się ona jednoznacznie kojarzyć z twórczością żadnej z pisarek. Owszem, Hannah niezwykle udolnie odtwarza klimat powieści mistrzyni kryminału: są te same dekoracje, podobna „stylistyka” zbrodni, wreszcie – sam główny bohater, rzecz jasna. Jednakowoż…Wielu miłośników Poirota obawiało się przed premierą książki, że ulegnie ona nadmiernym wpływom sposobu pisania samej Hannah, również twórczyni kryminałów, zupełnie jednak przecież różnych od pisarstwa Christie. Tymczasem – nici z tego. W tej książce Hannah jako takiej nie ma: nie ma jej specyficznego języka, ironii, misternej psychologii postaci. Dobrze to czy źle? Dla zagorzałych fanów Christie, rzec by można – konserwatystów w tej kwestii, pewnie dobrze. Hannah jako pisarka usunęła się w cień, oddając pole królowej kryminału, szanując jej dziedzictwo. Niestety, mimo mojego szczerego oddania oryginałowi, brakuje mi w tej książce jej rzeczywistej autorki – w mojej ocenie neutralność zaszkodziła Inicjałom zbrodni.

Nie zmienia to faktu, że książkę czyta się w mgnieniu oka, choć objętościowo „przewyższa” powieści Christie co najmniej dwukrotnie. I znów – wada to czy zaleta? Ano chyba jednak wada. Rozwiązania fabularne, zwroty akcji, które „wydłużają” powieść – bynajmniej nie generują radości z lektury. Absolutne zamieszanie, jakie staje się udziałem tak bohaterów, jak czytelnika, gdy Poirot jest już tuż tuż przed objawieniem rozwiązania zagadki, robi się w pewnej chwili po prostu nieznośne. Za dużo, za bardzo! – chciałoby się zakrzyknąć. Triki fabularne, które Hannah czerpie od Christie, pojawiają się tu z męczącą wprost intensywnością – na czele z konceptem, opartym na kojarzeniu niezwiązanej z zagadką, „pobocznej” sytuacji z właściwą intrygą. W oryginalnych powieściach takie niechcące oświecenie zdarzało się Poirotowi co najwyżej raz, tu – raz, ale na kilka stron…

Warto czy nie warto? Cokolwiek by pisać, miłośników obu pisarek i tak nic nie powstrzyma przed lekturą Inicjałów zbrodni. I dobrze – to przecież wcale niezła powieść kryminalna, dość wiernie przy tym odtwarzająca klimat pisarstwa Christie. Nie doskonała może, nie idealna – ale przecież wiemy, że ideałów nie ma, a jeśli – to nudne:). Warto więc, mimo wszystko. Angielska powieść kryminalna to w końcu wartość sama w sobie.

  • Jestem wiernym fanem Agathy Christie i z dużą niechęcią wyczekiwałem tej publikacji. Pewnych rzeczy po prostu nie powinno się ruszać. Od początku było wiadomo, że porównania do oryginału przyćmią samą fabułę (jakkolwiek dobrze by była napisana). Bardzo być może, że p. Hannah jest bardzo zdolną pisarką — dlaczego więc nie pozostała wierna własnym bohaterom? Nie zamierzałem sięgać po tę lekturę, i po przeczytaniu tej recenzji niestety nie zamierzam nadal:)

  • Nie wiemy do końca, czy to dobrze, czy to źle – wszak zawsze warto czytać:-) – choćby po to, żeby mieć własne zdanie…Ale faktem jest, że bardziej czekam na kolejną książkę Hannah o jej własnych bohaterach niż ewentualną kontynuację przygody z Poirotem. Pozdrawiamy!

  • Dodano do koszyka.
    0 produktów - 0,00